Półroczna przerwa

I stało się. W ostatnim wpisie informowałem, że pora nieco zwolnić i zająć się sprawami innymi niż blogowanie. Przerwa przydała się bardzo, ale w ostatnim czasie zaczęło mi doskwierać to, że nie mogę podzielić się swoimi myślami. No to pora zakasać rękawy!

Pół roku rutyny

Ten nagłówek brzmi bardzo pesymistycznie, ale niestety muszę się mu poddać. Pomimo tego iż przez ten czas sporo odpocząłem, uważam, że źle spożytkowałem ten czas i mogłem być w pewnych aspektach życia lepszy. W obecnej pracy nie odczuwam żadnych problemów, to też nie biorę jej tutaj pod uwagę. Najbardziej mam do siebie pretensje o to, że czasem zamiast dowiedzieć się czegoś nowego, ulegam zwykłej rozrywce. Oczywiście, że czasem jest ona wskazana, dla mnie jednak w tym półroczu ona po prostu wygrała. I pewnie część osób miałaby zupełnie inne odczucia, ja jednak miewam chwile kiedy zżera mnie ambicja, a ja ją próbuję udusić poduszką. Takim jaśkiem do snu, na którym po chwili się kładę, zmęczony całodniowym nic nie robieniem. To nie jest zdrowe, przynajmniej dla mnie. Kiedy myślisz o czymś co chciałbyś dokonać w sposób interwałowy, nawet zaczynasz wszystko sobie wizualizować, a następnie gasisz ten płomień lenistwem, to po prostu przegrywasz. Z samym sobą oczywiście. Możesz więc wrzucić swoje ambitne plany do kosza i rozkoszować się swoją rutyną. Niektórym się to sprawdza, no ale przecież każdy jest inny.



Byłbym jednak bardzo nieuczciwy gdybym przekreślił całe te pół roku i nie wskazał żadnych plusów. A tych było całkiem sporo np. udało mi się zwiedzić Dolny Śląsk, pojechałem też do Czarnogóry, a nawet pomyślnie i bez komplikacji przeszedłem operację wycięcia woreczka żółciowego. Choć to ostatnie nie było planowane 😉 Zawsze jednak po takim fajnym, beztroskim okresie, przychodził do mnie Pan perfekcjonista i próbował mi powiedzieć, że coś mi ciągle umyka i że mogę dać z siebie więcej.

Antybiotyk projektowy

Skoro zdiagnozowałem już swój problem to pora zastosować odpowiednią kurację. Wracam z regularnością wpisów na bloga, choć nie potrafię jeszcze określić z jaką częstotliwością. Sam fakt, że to piszę i ktoś może to przeczytać, motywuję mnie do tego by nie odpuszczać. Mam też w głowie kilka projektów gier za które chciałbym wreszcie się zabrać na poważnie. A nuż urodzi się z tego coś fajnego. Generalnie znów zaczynam robić coś więcej niż tylko chodzić do pracy i czytać tygodniowe newslettery. Wakacje dopiero się rozkręcają i z pewnością ciężko będzie się czasem zmusić do porannego/wieczornego posiedzenia przed ekranem, ale szkoda byłoby się poddać.

Niech jakaś dobra duszyczka trzyma za mnie kciuki.